Stół

„To niemiecki stół[…] Gdy pomyślę, że siedział przy nim jakiś gestapowiec i jadł po pracy węgorze, robi mi się niedobrze” powiedziała matka małego chłopca, bohatera opowiadania Pawła Huellego pt. ”Stół”. W rzeczywistości przy wspomnianym stole nie jadł żaden gestapowiec, tylko pan Polaske, który trzy lata spędził w obozie Stuthoff, bo nie zgadzał się z Hitlerem. Jednak takie tłumaczenie nie satysfakcjonowało matki bohatera.

Stół był niemiecki i już, z niemieckimi kornikami, a że wspomnienie zakończonej II wojny światowej wciąż unosiło się w powietrzu i poruszało tych, którzy wojnę przeżyli, stół pana Polaske nie miał żadnych szans. Ostatecznie został porąbany, bo był winien wszystkich awantur między rodzicami małego bohatera. Rozpoczynają się poszukiwania stołu, żmudne, bo czasy powojenne z obowiązującym planem pięcioletnim w tle, nie były łaskawe dla spełniania marzeń. A mama małego chłopca miała marzenia, żeby stół był okrągły i najlepiej z drzewa orzechowego. Zatem ojciec i syn wyruszają na poszukiwanie stołu z marzeń mamy i docierają na Żuławy, do pana Kaspara - stolarza i tam pod pretekstem zlecenia wykonania stołu toczą się rozmowy, przywoływane są wspomnienia, a bohater wchodzi w nieznany sobie świat. Przy niewidzialnym stole, który dopiero ma być stworzony, ale już istnieje w pragnieniach ludzi, toczą się wielkie sprawy. Chłopiec odkrywa tajemnice, nikomu nieznane.

Oto stół. Prosty mebel – cztery nogi i blat, a tak ważny, że nie może być stołem byle jakim. Ważna jest jego historia, co widział i kto przy nim siedział. Wróg, czy przyjaciel? Jeżeli wróg, to siedzenie przy nim może zniszczyć więzi rodzinne, posiłki przy nim mogą zamienić się w koszmar. Taki stół trzeba zniszczyć. Atmosfera robi się wtedy lżejsza, można swobodnie odetchnąć. Jednak nie na długo. Brak stołu jest równie uciążliwy, jak jego nieakceptowane pochodzenie. Dom bez stołu nie może dobrze funkcjonować, więc trzeba odnaleźć ten jedyny, najwłaściwszy dla domu.

Wszyscy tak robimy. Myśl o domu, natychmiast przywołuje myśl o stole. Jakby nie można było oderwać jednego od drugiego. I tak jest. Można nie mieć półek na książki, nawet szafy, ale stół jest konieczny. Różne przybiera kształty, jest kwadratowy, prostokątny, rzadziej okrągły. Bywa zupełnie prosty, ale można też spotkać wyrafinowane, z różnego drewna, rzeźbione i upiększane zdumiewającymi ozdobnikami. Dzięki niemu nie trzeba się schylać do ziemi, nie trzeba maltretować kręgosłupa, zawsze wygodny, odpowiedni dla siedzących. Zapewniający komfort. Stół przywołuje rodzinę do wspólnego posiłku. Kiedy to się udaje, toczą się wtedy przy nim rozmowy, długie i krótkie, radosne i smutne. Zawsze ważne. Jest świadkiem życia rodzinnego, na nim dziecko niepewną rączką rysuje pierwsze w życiu słoneczko, a później kreśli literki, wzbudzając radość wśród domowników. W wielu domach, wokół niego zasiadają dzieci, rozwiązując ćwiczenia i pisząc wypracowania pod czujnym okiem mamy. Czasami same, kiedy rodzice są w pracy, ale domowy stół pachnie rodzicami i dlatego przy nim milej odrabiać lekcje. W dni uroczyste, niedziele i święta rodzinne stół staje się także uroczysty. Przybrany w obrusy, serwetki, ze świąteczną zastawą, jest znakiem świętowania, urodzin czy weselnego przyjęcia . Życie się przy nim toczy. A w Wielki Czwartek, w chrześcijańskich domach, stół zostaje ogołocony, ma zaszczyt być symbolem Chrystusa, tego dnia pojmanego w Ogrójcu i odartego z szat przed ukrzyżowaniem. W Wielki Czwartek stół milczy. Jak Jezus, zamknięty w więzieniu już nie przemawia. Aż do Wigilii Paschalnej domowy ołtarz jakby przestaje żyć. Choć dokoła niego toczy się życie, do stołu nikt nie podchodzi, chwilowe wykluczenie go z życia domowego, staje się dotkliwe.
Stół jest centralnym miejscem w domu, tak jak ołtarz – symbol Chrystusa - w świątyni.

Przy stole odbywają się najważniejsze spotkania, tak jak podczas mszy wierni, skupieni wokół ołtarza, spotykają Jezusa. Przy domowym stole nigdy nie zasiadają wrogowie, zawsze przyjaciele, ludzie, którzy się kochają, nawet jeżeli są w chwilowej niezgodzie. Nawet Ci, którzy się skrzywdzili, zdradzili, boleśnie poranili, jednak tli się w nich jeszcze jakakolwiek chęć pojednania, jeszcze mają nadzieję na wyjaśnienie i wybaczenie. Wtedy stół staje się ołtarzem pojednania, choć przebiegają przez niego zasieki i mury, a za nimi argumenty. Jednak mury mogą runąć, choć może trzeba będzie tygodni, miesięcy, a może lat, zanim miłość na nowo zostanie oswojona.

Przy stole nigdy nie zasiądą zaciekli wrogowie, ich spotkanie przy nim nie jest możliwe. Stół będzie ich palił i dręczył, bo stół jest miejscem, na którym zawsze jest wszystko, co dobre, choćby dobre zakończenie małżeńskiej kłótni.

Są też stoły niedomowe. Do stołu niepodobne. Ze stali. A jednak równie ważne. I również ludzie się wokół niego zbierają. Tak jak w szpitalu, przy stole operacyjnym zespół lekarzy i pielęgniarek zbiera się dookoła chorego, a za drzwiami oddzielającymi ten niedostępny zwykłemu człowiekowi świat, stoi pełno nadziei. Matka czeka w napięciu na uratowanie umierającego dziecka, żona marzy o uzdrowieniu męża. I znowu stół, choć niepiękny, a tak ważny, bo na nim toczy się walka o życie. A po zakończonej klęską walce, najukochańsze ciało zostaje położone na stole sekcyjnym.

I kiedy życie się kończy , w ten szczególny dzień, rodzina znowu zasiada przy stole w zaciszu domowym i wszelkimi sposobami szuka pocieszenia. Rozmawia o zmarłym, przywołuje wspomnienia, najchętniej te radosne i próbuje zacząć życie od nowa, oswajając się z Wielkim Brakiem, z pustym na zawsze miejscem przy stole. Odtąd stół przyjmie niejedną łzę tęsknoty, nawet wtedy, kiedy życie przyniesie radosne wydarzenia.

Oto stół. Jeden z najprostszych mebli domowych. Cztery nogi i blat. A na nim wszystko, co najważniejsze: chleb, pojednanie, ciało.

Autor: Sylwia Nitkowska

 


Logowanie